Zmiany klimatyczne już wpływają na zdrowie Polaków

udostępnij:

Choroby egzotyczne, niestabilność leków w upałach oraz przerwy w dostawie wody i energii do placówek medycznych brzmią jak scenariusz apokaliptycznego filmu. Tymczasem zagrożenia te stoją właściwie u naszego progu. Co nas może czekać w bardzo bliskiej przyszłości?

Spis treści

Choroby klimatozależne – nowomowa czy realny problem?

Czy Polakom zagrażają egzotyczne choroby ?

Dlaczego coraz więcej osób choruje na alergię i astmę?

Fale upałów zabijają w Europie

Dlaczego Polska usycha i czy grozi nam niedożywienie?

Czy polski system ochrony zdrowia jest przygotowany na konsekwencje zmian klimatycznych?

Globalny wymiar zmiany klimatu jest jeszcze poważniejszy

Ile czasu nam zostało?

Choroby klimatozależne – nowomowa czy realny problem?

Ekstremalne zjawiska pogodowe – ulewy i powodzie, wichury, fale upałów, pożary i susze - mają coraz większy wpływ nie tylko na nasze życie, ale i na zdrowie. Szacuje się, że co roku aż 140 000 zgonów na całym świecie jest spowodowanych zmianami klimatu. WHO według najnowszych prognoz przewiduje, że do 2030 roku liczba ta wzrośnie do 250 000 zgonów rocznie.

Czy Polakom zagrażają egzotyczne choroby?

Oficjalnie Polska nie należy do krajów tropikalnych – leży w strefie klimatu umiarkowanie ciepłego. Jednak rekordy ciepła i wilgotności oraz łagodniejsze zimy oznaczają, że pęka „tama temperaturowa” - ostateczna zapora dla wielu chorób dotychczas uznawanych za niewystępujące w naszym kraju.

Mięsożerne bakterie i pasożyty oczne

Ostatnio w Bałtyku zidentyfikowano groźną bakterię Vibrio vulnificus, charakterystyczną dla dużo cieplejszych wód niż polskie morze. Te przecinkowce zwane są również „mięsożernymi bakteriami”, gdyż infekcja nimi może prowadzić do amputacji kończyny. Charakterystyczne są one między innymi dla takich akwenów jak Zatoka Meksykańska. Pojawiają się także nieznane u nas dotąd pasożyty, na przykład nicień Dirofilaria repens, który w swojej najbardziej spektakularnej postaci zagnieżdża się w gałce ocznej, chociaż najczęściej lokuje się pod skórą. Pasożyta można pozbyć się jedynie chirurgicznie. Znakomicie mają się także rodzime kleszcze, a liczba zachorowań na boreliozę lawinowo rośnie.

Komar tygrysi niepokojąco blisko Polski

Mało kto u nas słyszał o gorączce denga. Tymczasem WHO do listy leków podstawowych wprowadziło właśnie szczepionkę na tę chorobę (np. Dengvaxia). W swojej najcięższej postaci denga przybiera postać krwotoczną. Tę chorobę wirusową przenosi kilka gatunków komarów. Tymczasem do Polski na skutek ocieplenia niepokojąco blisko zbliża się komar tygrysi, będący jednym z jej wektorów. Dotarł już na południe Europy i był widziany między innymi w Czechach i na Słowacji. Od stycznia do czerwca 2019 roku w Polsce odnotowano 24 przypadki zawleczonej z zagranicy dengi. Póki co, jest dla niego u nas ciągle zbyt zimno.

Komary są także wektorem gorączki Zachodniego Nilu, choroby wirusowej, która aklimatyzuje się coraz bardziej na północ. Ta tropikalna z nazwy choroba w 2018 roku diagnozowana była na Węgrzech, a pojedyncze przypadki – także w Czechach. Ogółem liczba zachorowań w Europie była ponad pięć razy większa niż w latach poprzednich. Choroba prawdopodobnie zatrzyma się na linii Tatr, jednak nie będziemy już musieli jeździć do Egiptu, aby się nią zarazić.

Globalne ocieplenie sprzyja supergrzybowi

Zmiany klimatu nie tylko sprzyjają ekspansji znanych, ciepłolubnych gatunków. W lipcu 2019 roku media doniosły, iż oporny na wiele leków - w tym często stosowany empirycznie flukonazol - grzyb Candida auris, może być pierwszym przypadkiem zupełnie nowego patogenu, którego pojawienie się wynika z selekcji tych mikroorganizmów do rozwoju w wysokich temperaturach. Mówi się o nim „supergrzyb”, ponieważ jest ekspansywny, a śmiertelność wśród osób zaatakowanych przez niego sięga od 30 do aż 72%. Po raz pierwszy ten drożdżak został zidentyfikowany w Japonii w 2009 roku, ale już w 2016 roku jego obecność potwierdzono w Wielkiej Brytanii.

Czy malaria do nas wróci?

Mało kto wie, że jeszcze we wczesnych latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku występowała w naszym kraju malaria, znana wówczas jako „febra” lub „zimnica”. Ostatecznie wytępiono chemicznie komary przenoszące pierwotniaka Plasmodium vivax, wywołującego malarię. Na razie epidemia nam nie grozi, jednak wzrost temperatury, a w szczególności wilgotności, może to zmienić.

Dlaczego coraz więcej osób choruje na alergię i astmę?

Alergia i astma to choroby, których występowanie istotnie nasiliło się dopiero pod koniec XX wieku. Dzisiaj już 12 mln Polaków cierpi na jakąś formę alergii. Co się zmieniło?

Zaburzony rytm pór roku, które nie są już tak wyraziste jak niegdyś, oraz wydłużony okres wegetacji roślin powodują, że okresy pylenia nakładają się na siebie, a ogólny czas ekspozycji na alergeny wydłuża się. Mówi się także o tym, że rośliny w mieście uczulają bardziej niż na wsi. O różnicy decyduje wyższa - średnio zaledwie o 1-2°C – temperatura w aglomeracjach. Pyłki roślin w tych warunkach zawierają więcej alergennego białka.

Choroby, takie jak astma czy przewlekła obturacyjna choroba płuc to naturalna konsekwencja zanieczyszczenia powietrza. Pyły, ozon troposferyczny i smog to skutki rewolucji przemysłowej – na te szkodliwe czynniki nasze płuca są narażone z każdym wdechem.

Fale upałów zabijają w Europie

Sami sobie fundujemy efekt wyspy cieplnej – podobają nam się płaskie i schludne, ale nagrzewające się niesamowicie szybko, a następnie oddające to ciepło, wybetonowane powierzchnie w miastach. Z ich powodu nawet w nocy nie można się schłodzić. W rekordowym roku 2003, w Europie z powodu fali upałów zmarło ponad 70 tysięcy osób w 12 krajach. Latem 2017 roku w południowej Francji wyż temperaturowy „Lucyfer” pobił rekordy ciepła - odnotowano temperaturę 41,6°C.

Fale upałów śmiertelne żniwo zbierają głównie wśród seniorów i osób z chorobami układu krążenia. Zagrożone są także dzieci oraz osoby samotne, chore, nie odczuwające pragnienia. Narażenie na ekstremalne ciepło to ryzyko udaru cieplnego i niebezpiecznego odwodnienia z groźbą rozwoju kamicy nerkowej w tle. Prażące słońce, od którego nie ma ucieczki, to także wzrost ryzyka zachorowania na nowotwory skóry, w tym na groźnego czerniaka, choroby oczu, takie jak zaćma, a także salmonellozę i inne zatrucia pokarmowe.

Wysokie temperatury a jakość leków - czy prawidłowo je przechowujemy?

Upał zagraża ludziom nie tylko bezpośrednio – wpływa także na trwałość żywności, ale również kosmetyków i leków, a zainteresowanie tym tematem wśród pacjentów wyraźnie rośnie. W trakcie upałów zaleca się wykorzystanie klimatyzacji, termoboksów czy lodówek kosmetycznych, jednak w większości gospodarstw domowych te urządzenia nie są dostępne.

Chorzy coraz częściej pytają o to, co robić z lekami, które ze względu na temperatury w naszych domach przechowywane są w warunkach przekraczających 25, a nawet 30°C? Producenci nie dostarczają informacji o stabilności swoich produktów poza widełkami temperaturowymi (w tym nie informują, czy w razie upałów dopuszczalne jest umieszczenie ich w lodówce), a przecież lek w domu u pacjenta często przechowywany jest wielokrotnie dłużej niż na klimatyzowanej aptecznej półce. Tym samym praktycznie nie da się kompetentnie odpowiedzieć na pytanie, czy takie leki nadal są bezpieczne.

Niewykluczone, że przyszłość wymusi wdrożenie rozwiązań, takich jak włączanie informacji o stabilności leków w wyższych temperaturach do ulotki przylekowej, rozwój rynku AGD czy opracowywanie bardziej termostabilnych formulacji leków.

Dlaczego Polska usycha i czy grozi nam niedożywienie?

Najwięcej zniszczeń wywołują w Polsce powodzie. Podtopienia to nie tylko szkody finansowe, ale również ryzyko skażenia wody pitnej. Mimo to bardziej złowieszczy wydaje się kryzys wodny.

Niewiele osób wie, że Polska należy do krajów o najmniejszych zasobach wody w Unii Europejskiej. Bezśnieżne ostatnimi czasy zimy powodują, że poziom wód gruntowych jest niski. Zużywamy wody podziemne, ale nie próbujemy retencjonować wody opadowej – od 1989 roku brak jest praktycznie tego rodzaju inwestycji. Mówiąc krótko - pozwalamy, żeby woda dosłownie „przeciekała nam przez palce”.

Są na świecie miejsca, takie jak włoska wyspa Pantellaria, gdzie wody pitnej jest tak mało, że mieszkańcy dzięki specjalnie ukształtowanym dachom swoich domostw gromadzą deszczówkę. My natomiast nie oszczędzamy i nie szanujemy wody. Jezioro Wilczyńskie wysycha w tempie 10 cm na tydzień, a rzeka Noteć jest niemal sucha na odcinku 30 km.

Choć trudno uwierzyć, że Polakom może grozić głód, nie sposób nie zwrócić uwagi na fakt, że susza to słabe zbiory, które oznaczają wysokie ceny żywności. A w Polsce od kilku lat mamy do czynienia z permanentną susza letnią. Żywność (bez napojów) – zdrożała w stosunku do ubiegłego roku o ponad 7%. Najbardziej zdrożały warzywa i owoce – zalecane do spożycia kilka razy dziennie, jako źródło błonnika i witamin. Jeśli w wyniku suszy doszłoby do konieczności transportu wody na duże odległości, stałaby się ona towarem luksusowym. Gorsza dostępność finansowa to mniejsze urozmaicenie naszych jadłospisów, a stąd już prosta droga do niedoborów pokarmowych i chorób.

Czy polski system ochrony zdrowia jest przygotowany na konsekwencje zmian klimatycznych?

Postępująca cyfryzacja coraz bardziej uzależnia pracę placówek medycznych, także aptek, od dostępności internetu i możliwości zapewnienia rezerw prądu – dla komputerów, urządzeń chłodniczych, pomiarowych i aparatury medycznej. Wraz z postępującą degradacją środowiska ekstremalne zjawiska pogodowe będą się nasilać, a wraz z nimi ryzyko zniszczeń skutkujących przerwami w dostawie wody i energii. Czy jesteśmy na to gotowi?

W tym kontekście warto przypomnieć sytuację z początku 2018 roku, kiedy to w 70 podmiotach leczniczych na terenie województwa lubuskiego doszło do przerwania zimnego łańcucha chłodniczego. Na skutek burz i wichur zabrakło prądu w lodówkach ze szczepionkami, które następnie podano blisko 450 pacjentom.

Od jakiegoś czasu działa alert RCB - system SMS-owego powiadamiania ludności o zagrożeniach. W kwietniu 2018 roku Ministerstwo Zdrowia ogłosiło konkurs na badanie i ocenę wpływu klimatu na stan zdrowia Polaków i wypracowanie rekomendacji do działań adaptacyjnych. Problemem jest jednak nie tylko logistyka i pozyskiwanie wiedzy na temat zagrożeń. Istnieje realna potrzeba zwiększania kompetencji lekarzy w zakresie chorób klimatozależnych, medycyny katastrof czy specyfiki chorób tropikalnych oraz zbudowania zaplecza laboratoryjnego i nadzoru epidemiologicznego dla tych nowych niebezpieczeństw.

Globalny wymiar zmiany klimatu jest jeszcze poważniejszy

Czy zaprzepaszczamy nadzieję na nowe leki?

Ludzkość – dosłownie i w przenośni – sama podcina gałąź, na której siedzi. Globalne ocieplenie i susza negatywnie wpływają na podaż surowców roślinnych, z których pozyskiwane są niektóre leki. Tymczasem uważa się, że jedynie 1-3% znanej flory zostało przebadane pod kątem potencjału leczniczego. Wraz z agresywną wycinką lasu tropikalnego przepadają dziesiątki szans na odkrycie lekarstw z nieznanych dotąd roślin.

Kryzys humanitarny, demografia i ślad węglowy

Klęski żywiołowe to nie tylko nieczynne szpitale, przychodnie czy apteki. To także setki ludzi w sytuacji kryzysowej, narażonych na olbrzymi stres. A to prosty przepis na konflikty, tak wewnętrzne, jak i międzynarodowe oraz reprodukcję biedy. Mówi się, że niespotykanych rozmiarów susza, jaka nawiedziła Żyzny Półksiężyc, w tym terytorium Syrii, a która pozbawiła 1,5 mln ludzi środków do życia, mogła być jednym z czynników, który przyczynił się do wybuchu wojny domowej w tym kraju. Coraz częściej mówi się już nie tylko o uchodźstwie ekonomicznym i politycznym, ale także – klimatycznym. Pamiętajmy, że jako kraj nie jesteśmy samotną wyspą.

Zanieczyszczenia powietrza wymienia się jako kolejny czynnik ryzyka niepłodności. Za przykład podaje się Szanghaj, gdzie powiązano rekordowo słabe parametry męskiego nasienia z pogarszającymi się warunkami środowiska. Zaburzenia płodności to także olbrzymi problem w Europie, która dosłownie "wymiera". Tymczasem świat osłupiał, kiedy książę Harry w jednym z wywiadów dla prasy oświadczył, że wraz z żoną, Meghan Markle, planują maksymalnie dwójkę dzieci, aby ograniczyć tak zwany „ślad węglowy”, czyli emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Wpisał się tym samym w ideologię "BirthStrike", zgodnie z którą ludzie decydują się nie mieć potomstwa ze względu na klimat. Wydaje się, że musimy szybko znaleźć złoty środek pomiędzy głosem rozsądku, a popadaniem w "klimatyczną panikę".

Ile czasu nam zostało?

Mamy mało czasu. Uważa się, że jeżeli w ciągu najbliższych 20-30 lat dynamika wzrostu globalnej temperatury nie wyhamuje, to zmiany staną się nieodwracalne. Na dzień dzisiejszy nie wydaje się, aby mogła nas uratować tak zwana geoinżynieria, jednak bez agresywnych zmian, antropogeniczna zmiana klimatu może zakończyć erę cywilizacji człowieka w kształcie, jaki obecnie znamy.

Dokładamy wszelkich starań, aby nasz artykuł jak najlepiej oddawał dostępne informacje, ale nie można go traktować jako konsultacji farmaceutycznej. Przed zażyciem leku należy przeczytać ulotkę, a w przypadku pytań skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą. Wszystkie podane w artykule nazwy produktów oraz zdjęcia są przykładowe i nie stanowią żadnej formy reklamy. Wszystkie prawa autorskie do artykułu są zastrzeżone przez GdziePoLek sp. z o.o.

Inne artykuły na blogu

;