"Apteka dla Aptekarza" w Estonii: ocena po dwóch latach

udostępnij:

Bardziej radykalna wersja „Apteki dla Aptekarza”, która wymusza przejęcie przez farmaceutów w okresie pięciu lat wszystkich aptek, obowiązuje w Estonii od 2015 roku. W rozmowie z Karin Alamaa-Aas – szefową Estońskiej Izby Aptekarskiej – pytamy, jak ocenia skutki wprowadzonych zmian, zarówno dla farmaceutów, jak i z perspektywy pacjenta.

Regulacje dotyczące struktury własnościowej aptek w Estonii są bardziej restrykcyjne niż te znajdujące się w nowelizacji Prawa farmaceutycznego. W Polsce zmiany w prawie zakładają, że tylko farmaceuta (lub spółka farmaceutów) będzie mógł otrzymać pozwolenie na prowadzenie apteki. Estoński rząd, w ramach wdrożonej 20 marca 2015 roku reformy, określił, że do 1 kwietnia 2020 roku wszystkie zezwolenia, w tym te wydane przed reformą, muszą przejść w ręce farmaceutów. Podobne rozwiązanie przyjęto na Węgrzech, jednak tam rząd stworzył nawet specjalny fundusz, w celu finansowego wsparcia farmaceutów przejmujących apteki.

Farmaceuta w Estonii nie może ponadto kontrolować więcej niż 4 aptek. Dodatkowo ustawa wprowadziła też zakaz pionowej integracji pomiędzy podmiotami detalicznymi i hurtowymi.

W momencie wejścia w życie zmian rynek estoński był już na bardziej zaawansowanym etapie konsolidacji, niż obecnie ma to miejsce w Polsce. Około 50 proc. aptek było bezpośrednio własnością 4 największych sieci, w dużej mierze powiązanych z dystrybutorami hurtowymi. Około 120 aptek z wszystkich 500 pozostawało własnością farmaceutów, w większości w małych miastach i na terenach wiejskich.

Czy estońskie doświadczenia mogą pomóc przewidzieć, co po wprowadzeniu projektu stanie się w Polsce? Czy duże sieci apteczne będą dochodzić od państwa odszkodowań za utratę wartości biznesu, a pacjenci stracą z powodu wyższych cen? Czy dla młodych farmaceutów powstaną dobre miejsca pracy?

Odpowiedzi m.in. na te pytania udzieliła w wywiadzie dla GdziePoLek.pl szefowa Estońskiej Izby Aptekarskiej (Eesti Proviisorite Koda) – Karin Alamaa-Aas.


Karin Alamaa-Aas

 

Jest Pani szefową Estońskiej Izby Aptekarskiej. Z tego, co czytaliśmy, w Estonii, inaczej niż w Polsce, pozycja Izby nie jest jednak zabezpieczona ustawowo?

Tak, nasza Izba to organizacja non-profit i członkostwo jest dobrowolne. Naszym celem jest uzyskanie w przyszłości statusu organizacji publicznej.

Jaka była Pani historia zawodowa, zanim zajęła się Pani Izbą? Czy posiada Pani własną aptekę?

Jestem farmaceutką i nie mam własnej apteki. Bardzo mało osób przed czterdziestką posiada aptekę w Estonii, ponieważ rynek został podzielony pomiędzy kilka dużych hurtowni i nie było szans, aby na nim przeżyć.

Rynek detaliczny w Estonii jest znacznie bardziej skonsolidowany niż w Polsce, ponad połowa z około 500 aptek jest bezpośrednio kontrolowana przez kilka dużych sieci. Niezależne apteki utrzymały się głównie w małych miastach i wsiach. Estonia ma także opinię kraju bardzo liberalnego. Jak w takich warunkach udało się Państwu przeforsować zmiany w prawie?

Powodem był fakt, że alternatywą był całkowicie liberalny rynek - po tym, gdy Sąd Najwyższy odrzucił ograniczenia geo-demograficzne, które mieliśmy wcześniej.

Nasi farmaceuci oraz organizacja prywatnych aptek (Estońskie Stowarzyszenie Farmaceutów) nigdy nie wierzyli, że pełna liberalizacja przyniesie jakiekolwiek korzyści pacjentom, tylko wyłącznie hurtowniom i supermarketom. Aby chronić zdrowie publiczne i uniknąć nadmiernej komercjalizacji, parlament przyjął więc regulacje odnośnie własności aptek. 

Dodatkowo, farmaceuci wywarli silną presję. Doszło nawet do strajku i demonstracji w parlamencie.

Czy przegłosowanie prawa było niespodzianką dla rynku?

Myślę, że tak, ponieważ nikt nie wierzył, że farmaceutom uda się przeforsować te regulacje.

Z tego co słyszymy z Węgier, proces przejmowania aptek przez farmaceutów przebiega dość opornie, mimo że stworzono specjalny program, aby pomóc farmaceutom sfinansować przejęcie. W Estonii takiego programu nie ma, a duże sieci twierdzą, że farmaceuci nie będą chcieli przejmować przynoszących straty aptek. Czy Pani zdaniem farmaceuci będą w stanie do 2020 roku przejąć apteki i zarządzać nimi?

Myślę, że będą mogli i twierdzenie, że farmaceuci nie chcą być właścicielami, to tylko życzeniowe myślenie hurtowni i ich lobby. Słyszałam, że na Węgrzech proces jest prawie zakończony i skończył się sukcesem.

Dyplomowani magistrowie farmacji są bardziej niż gotowi do zarządzania aptekami. Jeśli nasze apteki są niedochodowe (być może niektóre są, ale większość radzi sobie dobrze), to dlaczego nasze hurtownie tak bardzo walczą z ograniczeniami własnościowymi, jak to ma teraz miejsce? Gdyby historia o niedochodowych aptekach była prawdą, to czy hurtownicy nie powinni być szczęśliwi, że pozbywają się tego brzemienia? 

Przeprowadzili Państwo wśród farmaceutów sondaż dotyczący tego, ilu z nich widziałoby siebie w roli właściciela. Jakie były wyniki?

Tak, wspólnie z jednym z pism medycznych przeprowadziliśmy ankietę i wyniki są dość imponujące. Około 85 proc. farmaceutów popiera ograniczenia własnościowe i około połowa chce być właścicielami. Potrzebujemy, aby tylko 10-20 proc. magistrów farmacji chciało być właścicielami, więc jest ich więcej niż wystarczająco dużo.

Jeśli mimo wszystko zbyt mało farmaceutów będzie w stanie podjąć rolę faktycznego właściciela, czy jest ryzyko, że farmaceuci będą figurantami, a faktycznie apteki będą kontrolować dominujące hurtownie poprzez jakąś formę franczyzy, finansowania długiem lub inną cichą umowę?

Oczywiście zawsze są ryzyka, ale musimy to uniemożliwić poprzez prawo i odpowiednie sankcje. Na przykład hurtowniom zostało zakazane posiadanie dominującego udziału w aptekach w Estonii. Franczyza natomiast jest dozwolona i uważamy to za korzystne.

Jak zareagowały duże sieci aptek i hurtownie po wprowadzeniu nowej ustawy?

Niektóre z nich nie podjęły żadnych widocznych działań, ale pracowały bardzo ciężko nad kampaniami PR przeciwko ograniczeniom własnościowym, prowadziły też lobbing w parlamencie. Niektóre były otwarcie wrogie.

Wydaje się więc prawdopodobne, że będą walczyć przeciwko tym ograniczeniom do 2020 roku, a może nawet jeszcze dłużej.

W Estonii wyznaczono okres przejściowy, w którym zmienić ma się też struktura własnościowa istniejących aptek. W Polsce takich zapisów nie ma, ale mimo to pojawiają się ostrzeżenia, że duże sieci wystąpią z roszczeniami o odszkodowania. Czy miało to miejsce w Estonii?

Jeszcze nie, ale słyszeliśmy pewne groźby.

Innym wspominanym problemem była zmiana lokalizacji apteki, która przy ograniczeniach wydawania nowych licencji byłaby niemożliwa. Czy w Estonii stanowiło to istotną kwestię?

W Estonii nie ma ograniczeń dotyczących relokacji istniejących aptek. Mogą się przenosić i nie jest to dobra rzecz z punktu widzenia farmaceutów. Sieci wykorzystują możliwość przenosin, aby omijać ograniczenia w otwieraniu nowych aptek.

Jaki wpływ nowe prawo miało na finansowy rating aptek? Czy banki są bardziej czy mniej chętne, aby je kredytować?

Banki chętnie kredytują apteki, ponieważ mają one stabilny dochód, ludzie zawsze będą potrzebowali leków.

Czy nastąpiły istotne zmiany cen leków lub inne problemy dla pacjentów?

Jest możliwe, że ceny spadną, gdy wzrośnie konkurencja. Gdy na rynku zostaje kilka dominujących, powiązanych z hurtowniami sieci, tak jak u nas w Estonii, ceny wzrastają. 

Po zmianach ceny regulowane oczywiście się nie zmieniły, bo nie mogły, a pozostałe leki często mają niższe ceny w indywidualnych aptekach.

Na koniec dnia, to pacjenci odnoszą korzyści ze zmian. Głównym powodem ograniczeń własnościowych oraz zakazu integracji pionowej jest zabezpieczenie niezależności farmaceutów. Etyka zawodowa farmaceutów, którzy są właścicielami, prowadzi do bardziej zrównoważonego podejmowania decyzji, podczas gdy apteki będące własnością nie-farmaceutów są zorientowane głównie na zysk.

Indywidualne apteki na pewno wiązały z nowym prawem duże nadzieje. Czy ich sytuacja polepszyła się?

Tak, są zadowolone i ich sytuacja będzie się poprawiać.

Myślę, że także kraje, które obecnie mają bardzo liberalne rynki, zaczynają się zastanawiać nad powrotem do regulacji. W Szwecji na przykład zniknęły niemal wszystkie prywatne apteki, pozostały wyłącznie sieci powiązane z hurtowniami. Pogorszyło się znacznie zaopatrzenie w leki.

Ponieważ nie opłaca się utrzymywać dużych stanów magazynowych?

Nie, ponieważ jeśli podmiotem dominującym jest hurtownia, podejmuje ona decyzje o zaopatrzeniu zgodnie ze swoimi interesami - posiada w swojej ofercie tanie produkty jednego producenta, a nie posiada innego. Farmaceuta w takiej aptece nie ma rzeczywistego wpływu na zaopatrzenie ani ceny.

Jak wygląda sytuacja młodych farmaceutów, którzy nie są właścicielami? Jaki wpływ nowa sytuacja ma na ich warunki pracy?

Nie ma tutaj żadnego problemu, ponieważ mamy niedobór pracowników na rynku aptecznym i sytuacja jeszcze się pogorszy, gdyż wielu farmaceutów zbliża się do wieku emerytalnego.

Czy jest coś co poradziłaby Pani indywidualnej aptece w Polsce, która jest być może w przededniu wejścia w życie podobnych regulacji?

Nie traćcie pewności siebie i uświadamiajcie ludziom, że jeśli właścicielem apteki jest farmaceuta, w aptece będzie świadczona wysokiej jakości obsługa i pacjenci z tego skorzystają. Jeśli farmaceuci stracą swoją niezależność, odbije się to negatywnie na zawodzie.

Życzę Wam powodzenia.

Dokładamy wszelkich starań, aby nasz artykuł jak najlepiej oddawał dostępne informacje, ale nie można go traktować jako konsultacji farmaceutycznej. Przed zażyciem leku należy przeczytać ulotkę, a w przypadku pytań skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą. Wszystkie podane w artykule nazwy produktów oraz zdjęcia są przykładowe i nie stanowią żadnej formy reklamy. Wszystkie prawa autorskie do artykułu są zastrzeżone przez GdziePoLek sp. z o.o.

Inne artykuły na blogu